Tales of Kenzera: Recenzja ZAU (Switch eShop)

Uchwycone na Nintendo Switch (zadokowane)

Najlepszą rzeczą, jaką możemy powiedzieć o Tales of Kenzera: ZAU, jest to, że jest to przyzwoita gra stanowiąca wstęp do gatunku Metroidvania. Switch jest w tym momencie tak przepełniony niesamowitymi tytułami, że często trudno jest zdecydować, od czego zacząć (swoją drogą, w tym też możemy pomóc), ale Kenzera zapewnia stosunkowo przewiewną rozgrywkę trwającą 6–7 godzin, która powinna daje wskazówkę, czy zanurzyć palce u nóg nieco głębiej. Jednak dla weteranów gatunku, chociaż rozgrywka jest z pewnością wystarczająco dobra, aby dotrwać do końca, niewiele jest tutaj, czego nie zrobiono już gdzie indziej… i też lepiej.

Tym, co podnosi poziom gry, jest jednak jej sceneria i historia. Jeśli w ogóle śledziłeś rozwój Tales of Kenzera, wiesz, że duża część fabuły czerpie inspirację z głównego twórcy Sugent Studio, Abubakara Salima, i jego osobistych doświadczeń w radzeniu sobie ze stratą rodziców. Nawiasem mówiąc, Salim (aktor teatralny i ekranowy oraz głos Bayeka w Początki Assassin's Creed) zapewnia także głos głównemu bohaterowi Zau i jako całość musimy pochwalić pracę lektora; jest to znakomicie zrobione przez cały czas i sprawia, że ​​fabuła wybrzmiewa o wiele bardziej, niż gdybyśmy po prostu czytali linijki dialogu.

Advertisement

Tales of Kenzera: recenzja ZAU — zrzut ekranu 2 z 4
Uchwycone na Nintendo Switch (zadokowane)

Sam Zau wyrusza w podróż, aby ożywić swojego zmarłego ojca, chwytając duchy trzech potworów i ofiarowując je Kalungie, Bogu Śmierci. Kalunga towarzyszy Zau w jego poszukiwaniach i udziela rad zarówno praktycznych, jak i filozoficznych, i musimy przyznać, że cieszyliśmy się każdą chwilą, gdy pojawiało się mądre widmo. Ogólnie rzecz biorąc, historia Kenzery to wzruszająca, szczera opowieść uwydatniona grą aktorów głosowych i gdyby nie to, obawiamy się, że gra niemal natychmiast wymknęłaby się z naszej pamięci.

Teraz powinniśmy podkreślić rozgrywkę Kenzery Jest solidny Poruszanie się jest płynne, masz umiejętność doskoku, która prawie zawsze daje satysfakcję, a walka, choć z pewnością nie jest głęboka ani wymagająca, sprawia wrażenie efektownej i przyjemnej. Problem polega na tym, że naprawdę można stwierdzić, że jest to pierwszy crack studia do gry Metroidvania; nie wiąże się to z żadnym wyzwaniem, eksploracja jest ograniczona do absolutnego minimum, a umiejętności do odblokowania nie dodają zbytniej różnorodności ani głębi.

Największym rozczarowaniem jest dla nas brak eksploracji. Najlepsze Metroidvanie szczycą się pięknymi, połączonymi ze sobą światami pełnymi tajemnic, które sprawiają, że chcesz zejść z utartych szlaków i choć świat Kenzery jest z pewnością piękny, rozgałęziające się ścieżki to niewiele więcej niż liniowe korytarze prowadzące do określonego celu. Kiedy zbierzesz wymagany przedmiot lub pokonasz bossa, musisz cofnąć się tymi samymi korytarzami, aż dotrzesz do czegoś, co opisalibyśmy jako obszar minicentrum. Dopiero tutaj możesz odblokować nowe drzwi lub dotrzeć do nowego obszaru, aby móc dalej się rozwijać.

Tales of Kenzera: recenzja ZAU — zrzut ekranu 3 z 4
Uchwycone na Nintendo Switch (urządzenie przenośne/oddokowane)

Spotkania bojowe są urozmaicone przez całe doświadczenie. W trakcie przechodzenia przez grę natkniesz się na kilku wrogów, ale większość segmentów walki ogranicza się do określonych obszarów, z których wyjścia są zablokowane; trochę jak Bayonetta czy Devil May Cry.

Advertisement

Masz możliwość eliminowania wrogów atakami wręcz i pociskami dalekiego zasięgu, możesz przełączać się między nimi, naciskając „L”, zamieniając maski słońca i księżyca Zau, zmieniając w ten sposób jego wygląd i zestaw ruchów. Niektórzy wrogowie są oznaczeni kolorami, aby wskazać ich mocne i słabe strony, więc gra dobrze radzi sobie z upewnianiem się, że nie trzymasz się tylko jednej metody ataku. Cóż, przynajmniej w teorii.

Niestety, zarówno różnorodność wrogów, jak i areny, na których z nimi walczysz, są ograniczone. Lubimy walkę, ale kiedy 20. spotkanie wydaje się dokładnie takie samo jak pierwsze, staje się strasznie powtarzalne. Możesz dowolnie zmieniać strategię, ale kiedy gra rzuca na ciebie tych samych wrogów w ten sam sposób, trudno nie zastosować za każdym razem tej samej taktyki ofensywnej.

Tales of Kenzera: recenzja ZAU — zrzut ekranu 4 z 4
Uchwycone na Nintendo Switch (urządzenie przenośne/oddokowane)

Na szczęście z każdą maską powiązane są drzewka umiejętności, dzięki czemu możesz niezależnie wzmacniać zarówno umiejętności walki wręcz, jak i umiejętności dalekiego zasięgu. Na przykład możesz odblokować ruch, w którym podskakujesz i uderzasz w ziemię, aby zadać obrażenia, lub możesz dodać dodatkowe trafienie do swojej podstawowej kombinacji ataków. Odblokowanie każdej nowej umiejętności jest mile widziane, ale nie dodaje zbyt wiele, głębi ani różnorodności do ogólnej rozgrywki bojowej. Szczerze mówiąc, chcielibyśmy, żeby to wszystko było dostępne od samego początku.

Pod względem ogólnej estetyki Kenzera jest kolorową przygodą, którą prawdopodobnie najlepiej opisać jako skrzyżowanie Ori and the Blind Forest i Prince of Persia: The Lost Crown. W szczególności ekran mapy wygląda, jakby został przesunięty prosto z gry Ori i żeby było jasne, to naprawdę nie jest złe. Niestety, podobnie jak wiele dzisiejszych gier wieloplatformowych, Kenzera cierpi na zamgloną grafikę i zacinającą się liczbę klatek na sekundę na Switchu (chociaż podobno jest to badane). Co prawda nie jest tak źle, jak początkowo się obawialiśmy, ale zdecydowanie jest to jeden z tych przypadków, w których, jeśli masz dostęp do mocniejszego sprzętu, zalecamy zagranie w coś innego.

Wniosek

Tales of Kenzera: ZAU to przyzwoita gra, ale pozostaje w cieniu znacznie lepszych Metroidvanii na Switcha. Podoba nam się sceneria i fabuła, ale Surgent Studios po raz pierwszy stawia na niezwykle popularny gatunek przez lata i ma trudności z wyróżnieniem się raczej nijaką eksploracją i powtarzalną walką. W połączeniu z gorszą grafiką i wydajnością na Switchu weterani gatunku mogą chcieć przegapić tę grę. Jednak dla nowicjuszy przewiewna rozgrywka może stanowić miłe wprowadzenie do Metroidvanias.

Advertisement

Advertisement