Recenzja Galaticare | GodisaGeek.com

Uważam, że prowadzenie szpitala jest dość trudne. Organizowanie lekarzy, pielęgniarek i różnych specjalistów, kontrolowanie budżetu, znajdowanie miejsca na ciała, które nieuchronnie piętrzą się i powodują nieprzyjemny zapach. To musi być naprawdę męczące – a to zwykły szpital, w którym przebywają zwykli ludzie. Wyobraź sobie, że prowadzisz szpital w kosmosie (choć przynajmniej możesz po prostu wyrzucić wszystkie ciała w najbliższe słońce). Takie jest założenie Galacticare, symulatora zarządzania szpitalem, nieco różniącego się od Brightrock Games.

W Galacticare, jesteś dyrektorem, którego zadaniem jest prowadzenie nie jednego, ale wielu szpitali w całej galaktyce – choć na szczęście nie wszystkimi w tym samym czasie. Odpowiadasz za wszystko, od zatrudniania profesjonalistów po miejsce powieszenia grafiki na ścianę, ale dzięki wyluzowanemu projektowi Galacticare możesz maksymalnie zaangażować się w najdrobniejsze szczegóły. Na przykład rozegrałem cztery pełne misje fabularne, każda trwająca od około godziny do 90 minut, zanim w ogóle spojrzałem na ekran finansów.

Dla niektórych będzie to czerwona flaga. Galacticare wybacza wiele błędów, więc każdy, kto szuka mocnego wyzwania, może na początku się rozczarować. Jest to gra, która bardziej skupia się na zajęciu Cię niż na stresowaniu. Masz nawet trzech pomocników, którzy dbają o to, abyś pozostał skupiony i poinformowany. Pierwszą z nich jest HEAL, złośliwa sztuczna inteligencja, która wypełnia całe doświadczenie suchym brytyjskim humorem. Jego rolą jest informowanie Cię na bieżąco o wszystkim, co się dzieje, od nowych pacjentów po inwazje szkodników. Następnie jest doktor Orion, który informuje Cię o wielu gatunkach obcych, które musisz leczyć, a także o ich dolegliwościach. Przedstawi Ci także nowe pomieszczenia i metody leczenia w Twoim szpitalu. I wreszcie jest Medi, dron-medibot, który istnieje po to, aby zadawać pytania, których nie możesz zadać i być bezlitośnie krytykowanym przez HEAL.

Galacticare to zabawna gra. Nieczęsto wywołuje to śmiech na głos, ale nigdy nie jesteś więcej niż kilka minut od sarkastycznego żartu, dwuznaczności lub dziwacznej postaci. W każdej misji otwierasz i prowadzisz nowy szpital w innej części galaktyki, zajmujący się różnymi tematami. Jeden znajduje się na orbicie wokół sali koncertowej na płonącym księżycu, drugi wokół międzygwiezdnej linii kolejowej. W grze działa duża wyobraźnia i chociaż w dużej mierze robisz to samo z misji na misję, istnieje przyzwoita różnorodność postaci i sytuacji.

Galacticare

Większość celów jest jednak dość podobna. Ogólnie rzecz biorąc, będziesz miał napływ pacjentów z różnymi chorobami i będziesz musiał zawieźć ich do recepcji, sali diagnostycznej, a następnie do odpowiedniego gabinetu zabiegowego, którego potrzebują, zanim umrą. Nie masz bezpośredniej kontroli, więc Twoim zadaniem jest zapewnienie dostępności wszędzie i zapewnienie wielu sal dla każdej dolegliwości, a także wysoko wyszkolonych lekarzy, aby skrócić czas oczekiwania. Istnieją różne dziwaczne choroby, takie jak Metalhead (pacjenci dosłownie hodują metal na skórze) i Festicrosis, która gnije ich żywcem. Metody leczenia są różne, od dziwnych po wręcz dziwaczne. Jednym z nich jest „zbiornik Doctopus”, w którym gigantyczna ośmiornica robi… coś, co lepiej pozostawić wyobraźni; inny wyrywa im kości i drukuje w 3D nowe prosto w ich ciałach; jeszcze inny zdziera im skórę i zastępuje ją.

Czasem coś idzie nie tak i właśnie w tym momencie chorobliwy dwunastolatek, który tkwi we mnie, pragnie, żeby od czasu do czasu było trochę bardziej makabrycznie. Ale Galacticare to dość bezkrwawa sprawa, biorąc pod uwagę sposób, w jaki traktowani są twoi pacjenci, a ty spędzisz więcej czasu na wycieraniu wymiotów i usuwaniu szkodników, niż na zbieraniu kawałków kości z framug drzwi. Zamiast tego, gdy coś pójdzie nie tak, po prostu ustaw obok niego medibota i idź na lunch. Ciała usuwa się bez większego wysiłku, pozostawiając jedynie półprzezroczysty nagrobek. Powtarzam jednak, że tak naprawdę nie będzie cię obchodzić, kiedy pacjent umrze, ponieważ i tak będziesz się tarzać w gruzach i absolutnie otoczony chorymi i potrzebującymi.

Galacticare

Pozornie twoim zadaniem jest dopilnowanie, żeby wszyscy nie umarli, ale w rzeczywistości chodzi o to, żeby nikt się nie wkurzył. Będziesz musiał utrzymywać to miejsce w czystości, wieszać dekoracje, zarządzać kolejkami. Twoi lekarze będą potrzebować pokoju nauczycielskiego, gdy poczują się leniwi, oraz sali szkoleniowej, aby mogli uzasadnić podwyżkę, której stale szukają. Czasami wydaje się, że tak naprawdę niczym nie kierujesz, a jesteś po prostu wszechmocnym woźnym, jedną ręką sprzątającym chorych, a drugą masującym kruche ego. Kiedy jeden z nich warczy na ciebie, że odważyłeś się na niego kliknąć, będziesz błagać mechanika uderzenia w stylu Dungeon Keepera, aby umieścił go z powrotem na swoim miejscu.

Bo to właśnie Galacticare bardziej przypomina: Dungeon Keeper, a może Evil Genius 2. Musisz oczyścić pomieszczenia, aby rozbudować swój szpital, zbierać złoto (no cóż, zarabiać kosmiczne dolary) i stawić czoła inwazjom, które w tym przypadku są inwazjami obce robaki, które przy kontakcie sprawiają, że wszyscy drżą. Dokumentacja pomoże ci dowiedzieć się więcej o każdej chorobie i wszystkich rasach obcych, które zwracają się do ciebie o pomoc, dając ci narzędzia do walki z wszystkim, z czym możesz się zmierzyć – ale tak naprawdę niewiele jest tu zbyt obciążających. Niektóre cele są określone w czasie, ale to nie ma znaczenia. Licznik czasu musi być hojny, ponieważ gra wie, że masz niewielką kontrolę poza przypisaniem czegoś jako „priorytetu”, co wszystko psuje. Dużo czasu w Galacticare spędza się na oczekiwaniu, aż sztuczna inteligencja wyciągnie łeb z tyłka i zabierze twoich małych pacjentów i mediboty tam, gdzie powinni.

Galacticare

I to jest główny dylemat Galacticare: po prostu nie jest tak trudny i szalony, jak powinien. Grałem w symulatory zarządzania, w których oderwanie wzroku od piłki na kilka sekund może spowodować lawinę problemów, w wyniku których stale przełączasz się między celami. W Galacticare wychodziłem zrobić sobie herbatę lub wypić siusiu, po czym wracałem do wszystkiego tak, jak zostawiłem. Być może na tym polega atrakcyjność, ale często wydawało się to sprzeczne z narracją, którą forsowała.

Jednak Galacticare jest tak niesamowicie sympatyczne, że mimo wszystko wciągnąłem się. Jest naprawdę zabawny i ma kilka świetnych pomysłów, jak Baz, hipisowski, odlotowy wieloryb kosmiczny, który wpada od czasu do czasu, żeby ci coś sprzedać. Dużo się też dzieje, nawet jeśli ostatecznie dość łatwo jest po prostu, cóż, zarządzać tym wszystkim. Wszystko w grze jest przyjemne, od delikatnej muzyki po kreskówkowe efekty wizualne, a świat, który buduje, sprawia przyjemność. Dla niektórych osób nie będzie to wystarczające wyzwanie, ale dla wszystkich innych jest to prosty, pomysłowy symulator zarządzania z dużą osobowością. I tak naprawdę, czego więcej potrzeba?

Advertisement