Recenzja Biblioteki Ruiny (Switch eShop)

Uchwycone na Nintendo Switch (urządzenie przenośne/oddokowane)

Biblioteka Ruiny to mniej niż suma jej części. Chociaż dialogi tej powieści wizualnej tworzą ugruntowany, głęboki świat z interesującymi postaciami, jego gadatliwa powtarzalność pozwala uniknąć wielu okazji do maksymalnego wykorzystania tego, co próbuje stworzyć. I nawet przy fascynującym, opartym na kartach systemie bitewnym, który nagradza sprytną grę i wyważone podejście, zarówno historia, jak i rozgrywka toczą się zbyt wolno, aby zapewnić namacalne poczucie postępu, dzięki słabo zoptymalizowanym menu, które sprawiają, że wszelki impet ucieka przez szczeliny. Widzimy jego urok w przypadku fanów bardzo specyficznego typu powieści wizualnej, ale gdy przybyliśmy jako fani żwawej, taktycznej i opartej na szczęściu satysfakcji innych twórców talii, nie wzbudziło to swędzenia, jakiego się spodziewaliśmy.

Wcielasz się w Rolanda, ulicznego bandytę z cyberpunkowej dystopii Library of Ruina, który został magicznie teleportowany do tajemniczej biblioteki. Biblioteka Ruiny podąża za Rolandem i jego opiekunką Angelą, którzy próbują rozbudować bibliotekę i odkryć jej tajemnice. Aby zapełnić pozornie nieskończony kredens biblioteki, Roland musi pokonać i zabić innych ludzi w bitwie, aby przejąć ich książki, co z kolei daje mu nowe karty do eksperymentowania.

Advertisement

Recenzja Biblioteki Ruiny — zrzut ekranu 2 z 4
Uchwycone na Nintendo Switch (urządzenie przenośne/oddokowane)

Walka z przeciwnikami sprowadza się do turowego i kartowego systemu walki, który wciągnie Cię dość szybko, jeśli grałeś wcześniej w jakąkolwiek grę turową. Tutaj i tutaj pojawiają się drobne poprawki do tej formuły, ale ta walka karciana jest w dużej mierze znajoma. Efekty statusu, ruchy oparte na priorytetach, budowanie talii i tym podobne są częścią równania w walce Ruiny. Sprowadzenie pasków zdrowia przeciwników do zera wymaga zrozumienia zarówno ich systemu walki, jak i słabości ataku, a wykorzystanie tych słabości uszkadza dodatkowy miernik zwany Miernikiem Stagger. Postacie z wyczerpanym Stagger Meter nie mogą atakować i są podatne na każdy rodzaj ataku.

Dodaje to mini-cele, w które można grać i opracowywać strategie, co pozwala na częstsze momenty satysfakcji i silniejsze poczucie postępu w każdej bitwie. Poszerzanie repertuaru poprzez budowanie talii zapewnia dodatkową głębię, gdy odblokowujesz garść kart za każdego pokonanego wroga i zdobytą książkę. Możesz nawet spalić książki, aby zdobyć nowe karty. Przypomina to trochę wykonywanie lub łączenie Person w Persona 5 Royal.

Oczywiście zrozumienie i dostęp do tej, a także wielu innych mechanizmów Biblioteki Ruiny, zależy od możliwości poruszania się po jej nieporęcznych menu. Powolne i niereagujące, są wypełnione nieczytelnie małym tekstem i nie ma możliwości ich powiększenia. W połączeniu z frustrującymi wyborami projektowymi, które sprawiają, że proste czynności stają się mylące, a następnie pogarszane są przez brak obsługi ekranu dotykowego, ta przeniesiona wersja definiuje nieintuicyjność. Gdyby to była krótsza gra, której rozgrywka nie opierała się prawie wyłącznie na przeglądaniu menu, nie byłaby tak obraźliwa jak jest. Jednak z naszych badań wynika, że ​​ukończenie tej gry zajmuje od 120 do 250 godzin, w zależności od tego, jak grasz kartami. Z naszych doświadczeń z wersją na Switcha wynika, że ​​co najmniej jedną trzecią czasu gry spędzisz na przeglądaniu menu. Ponieważ menu steruje niemal każdym aspektem Library of Ruina, z wyjątkiem przerywników filmowych w stylu powieści wizualnych i stanowi większość tkanki łącznej gry, tak boleśnie kłująca sieć nieprzezroczystych opcji jest niewybaczalna.

Recenzja Biblioteki Ruiny — zrzut ekranu 3 z 4
Uchwycone na Nintendo Switch (zadokowane)

Ta zgniła chrząstka podważa wiele z tego, co Biblioteka Ruiny zamierza osiągnąć. Nagle każda mechanika staje się mniej dostępna, gdy przeglądasz dwa różne ekrany, aby przed bitwą upewnić się, że dodajesz właściwe karty do swojej talii lub znaleźć odpowiednią stronę, która pomoże ci rozwinąć historię. Ostatecznie po wielu godzinach prób i błędów udaje się, ale nigdy nie wydaje się to naturalne ani dobre. Najlepiej możemy to opisać, jak łagodny atak syndromu sztokholmskiego.

Advertisement

Świat Biblioteki Ruiny jest jednak całkiem ciekawy. Rządzony przez podejrzane organizacje przestępcze, spotykasz morderczych mieszkańców, z których każdy ma własne powody, dla których przychodzi do biblioteki i stawia czoła śmierci. Gdzieś pod powierzchnią kryje się fajna historia o wolnej woli i o tym, jak daleko niektórzy są skłonni się posunąć, aby osiągnąć w życiu sukces.

Niestety większość obsady traktuje jako jednorazową. Każdy rozdział przebiega tak samo: wysyłasz zaproszenie do kogoś na ulicy. Po krótkiej scenie wprowadzającej, która wyjaśnia, kto jest zaproszony i co robi, wszyscy przychodzą do biblioteki, zanim zostają przywitani przez Angelę. Potem je wyjmiesz. To błędne koło daje jasny obraz ponurego świata, w którym żyją te postacie, ale sprawia też, że każda nowa grupa postaci wydaje się być jednorazowa i niewyraźna.

Recenzja Biblioteki Ruiny — zrzut ekranu 4 z 4
Uchwycone na Nintendo Switch (urządzenie przenośne/oddokowane)

Podobnie jak w przypadku walki, tutaj jest mnóstwo potencjału, ale w ciągu godzin spędzonych w Bibliotece Ruiny nie widzieliśmy, aby ten potencjał przyniósł coś więcej niż tylko aluzję do czegoś większego. Ale jak wspomnieliśmy wcześniej, jest to niesamowicie długa gra i nie udało nam się jej ukończyć w okresie recenzowania. Niestety jego zakres i długość po prostu nie pasują; wolelibyśmy spędzić z tymi postaciami dłuższy czas, zanim tak szybko je zabijemy. Fajnie byłoby zobaczyć więcej kanibalistycznego szefa kuchni lub majsterkowiczów, którzy zastąpili większość swoich ciał częściami maszyn, ale zamiast tego spotkał ich los pięć minut po zapoznaniu się. W pośpiechu korzystając z okazji do rozkoszowania się swoim światem, Biblioteka Ruiny często wyprzedza niektóre z najbardziej fascynujących momentów i postaci.

Wniosek

Chcielibyśmy, żeby Biblioteka Ruiny podobała nam się bardziej niż nam; jego świat i postacie poruszają sprytne motywy i sposoby opowiadania historii, ale nigdy nie wykorzystują w pełni jego potencjału. Błyskotliwe tempo gry w połączeniu z powolnym, wywołującym nerwy menu sprawia, że ​​gra w Library of Ruina staje się ćwiczeniem w walce z cyfrowym urazem kręgosłupa szyjnego podczas przełączania się pomiędzy pospiesznymi, uciętymi rytmami fabuły i menu o lodowatym tempie. Gdyby miała bardziej wciągającą walkę i wydajniejszą narrację, Biblioteka Ruiny zrobiłaby na nas naprawdę wrażenie. Niestety, nie czujemy się zbyt zobowiązani doprowadzenia tego do końca.

Advertisement

Advertisement